Heban to książka, która wprowadziła mnie kilka lat temu w twórczość, nie żyjącego już niestety, Ryszarda Kapuścińskiego i zachęciła do lektury innych jego pozycji. Na początku swojej pracy, wydanej w 1998 roku jako zbiór niekoniecznie powiązanych ze sobą reportaży, Kapuściński zaznacza, że "... nie jest to więc książka o Afryce, lecz o kilku ludziach stamtąd, o spotkaniach z nimi, czasie wspólnie spędzonym. Ten kontynent jest zbyt duży, aby go opisać...". Słowa te podkreślają charakter podróżniczych poszukiwań, których celem jest dotarcie do człowieka Czarnego Lądu, jego patrzenia na świat i sposobu funkcjonowania w otaczającej rzeczywistości. Z kart reportażu wyłania się jednak obraz jakiegoś wycinka Afryki i nie jest to bynajmniej Afryka widziana przez pryzmat pięciogwiazdkowych hoteli i kolorowych folderów biur podróży oferujących niezapomniane safari, ale Afryka dzika, biedna, gdzie dla wielu łyżka ryżu to wciąż luksus, a konflikty zbrojne na stałe wpisały się w codzienne życie. Czytając ją z perspektywy "białego", który wielu Afrykańczykom jawi się jako człowiek bogaty, mogący pomóc wyrwać się z poniżającej biedy i niedostatku, łatwo zauważyć ogromne różnice i to różnice na poziomie cywilizacyjnym. Świetna książka, owoc wytężonej pracy i zainteresowań Kapuścińskiego, a także ryzyka jakie podjął, aby ukazać światu problemy współczesnej Afryki. Warto przeczytać, gdyż jest to jedna z tych książek, które z pewnością czytelnika nie znudzą, a zachęcą do zgłębienia twórczości autora.
Post ten stanowi to, co we mnie zostało z przeczytanego wiele lat temu Hebanu :)