wtorek, 27 kwietnia 2010

Madame-Antoni Libera

Czytając Madame Antoniego Libery do końca nie wiadomo, z jakim gatunkiem ma się do czynienia. Jak słusznie zauważył Stanisław Barańczak, książkę "można czytać naraz jako thriller, fascynującą historię miłosną, a także jako komiczną powieść polityczną i społeczną satyrę". Z tym thrillerem to może trochę przesada, ale pozostała część stwierdzenia jak najbardziej adekwatna. Głównym bohaterem i jednocześnie narratorem jest niepokorny, poniekąd zbuntowany, starający się na każdym niemal kroku wyrażać swój sprzeciw wobec panującej rzeczywistości, ale nade wszystko szaleńczo inteligentny dziewiętnastolatek, którego imienia czytelnik nie poznaje. Książka świetna aczkolwiek niezbyt łatwa z odbiorze. Wymaga skupienia, a czasem nawet konfrontacji z innymi źródłami wiedzy. Niemniej zmusza do myślenia i refleksji. Uznawana za literaturę elitarną, a więc przeznaczoną dla czytelnika mającego dosyć obszerną wiedzę w tym wypadku z zakresu muzyki i literatury lub sporo samozaparcia, aby w trakcie lektury uzupełniać swoje braki.
Główną osią powieści jest niemal obsesyjna fascynacja głównego bohatera swoją piękną i nietuzinkową, jak na peerelowskie warunki, nauczycielką języka francuskiego, która zawładnęła sercem, ale przede wszystkim umysłem młodego człowieka. Od tego czasu bohater bez imienia (niewykluczone, że jest nim sam autor) bawi się w detektywa i stara się poznać, nierzadko podstępem, jak najwięcej faktów z życia tytułowej Madame. Snuje wyobrażenia i domysły na jej temat, a aluzjami i niedomówieniami daje do zrozumienia, że jest dla niego wyjątkową kobietą.
Porywająca opowieść o potrzebie marzenia, o wierze w siłę słowa i o naturze mitu, którego ziarno kryje się w życiu każdego człowieka. Dawno nie czytałam tak dobrej, ale i wymagającej książki, co zawdzięcza się również zabawnej, płynnej i niebanalnej stylistycznie narracji ze swobodnie wplecionymi słowami uznawanymi dzisiaj już za anachroniczne. Naprawdę warto przeczytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz