Jakiś czas temu, chcąc kupić prezent dla babci, weszłam do księgarni i zaczęłam rozglądać się za jakąś ciekawą i zarazem lekką lekturką. Przejrzałam kilka pozycji i natrafiłam na Dom na klifie Moniki Szwaji. Pomimo, że nie przepadam za twórczością tej pani, ani tego typu literaturą, książkę przeczytałam z dużą przyjemnością. Historia nie jest może bardzo zaskakująca, a proza wyrafinowana, to jednak poruszany problem, jakim jest system opieki zastępczej w Polsce zachęca do podjęcia lektury. Główną bohaterką jest Zosia Czerwonka- skromna, zakompleksiona, a do tego niezbyt urodziwa, ale nadrabiająca wrażliwością i gorącym serduszkiem dziewczyna, która niemal cały swój czas poświęca wychowankom domu dziecka Magnolie, gdzie pracuje. Każdy jej dzień wypełniają setki problemów podopiecznych, którym musi stawić czoła oraz starcia z wyjątkowo złośliwą dyrektorką placówki-Aldoną. Mimo tych wszystkich niesprzyjających warunków Zosia marzy, aby dać swoim wychowankom namiastkę miłości i rodzinnego ciepła. Dlatego pewnego dnia w głowie dziewczyny rodzi się pomysł założenia rodzinnego domu dziecka, co jak się okazuje wcale nie jest takie proste. W dodatku coraz więcej miejsca w myślach i serduszku Zosi zajmuje nowo poznany mężczyzna Adam- dziennikarz lokalnego rynku medialnego. Czy pomoże zrealizować młodej wychowawczyni jej marzenia ? Zainteresowanym odpowiedzi udzieli książka, która jest swojego rodzaju promocją i zachętą do tworzenia rodzinnych form zastępczych dla dzieci, których biologiczni rodzice nie mogą lub nie chcą zapewnić opieki oraz warunków do życia i rozwoju. Poza tym książka w trochę ironiczny czy czasem wręcz groteskowy sposób ukazuje, jaką drogę muszą przebyć kandydaci na zastępczych rodziców oraz jakim problemom stawić czoła, gdy już przebrną przez rekrutację i wkroczą w nowe życie, którego wyznacznikiem będą potrzeby, problemy i radości podopiecznych. Myślę, że warto tę książkę przeczytać i docenić za humor, lekką ironię oraz pełną ciepła postać Zosi, która postanowiła odmienić los chłopców z domu dziecka Magnolie oraz obdarzyć ich odrobiną rodzicielskiej miłości i namiastką normalnego życia.
Ps. Post już na blogu się pojawił, ale zanim nawiązałam kontakt z tyloma fajnymi książkowymi blogowiczami :) Pozdrawiam
Pani Szwaji książki są bardzo chwalone i mam na nie chętkę ;)
OdpowiedzUsuńostatnio bardzo przekonuję się do polskich autorów, musze zatem spróbować przeczytać coś pani Szwai...dopisuję do listy:)
OdpowiedzUsuńSłyszałam wiele pozytywnych opinii na temat tej autorki i mam zamiar przeczytać jej książki ;)
OdpowiedzUsuńZupełnie nie moje "klimaty". Poszukam za to jakiejś innej książki Szwai, może będzie mi bardziej odpowiadać :)
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu lubię książki Szwai. Podobał mi się "Klub mało używanych dziewic", ale kolejne części już nie tak bardzo. Znowu "Gosposia prawie do wszystkiego" była bardzo fajna - różnie mam z jej książkami. Tej nie czytałam, pewnie kiedyś sięgnę.
OdpowiedzUsuńPS Yoanna jesteś w moich ulubionych blogach od dawna. Pozdrawiam.
Zauważyłam to znacznie później:)
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o tej pisarce. A i sama książka nie w moim typie.
OdpowiedzUsuńWidziałam w bibliotece, ale nie wypożyczyłam, być może źle zrobiłam. Może za miesiąc
OdpowiedzUsuńWydaje się ciekawa, chyba już kiedyś o niej słyszałam.
OdpowiedzUsuńNapiszę trochę po czasie, ale mam nadzieję, że będzie mi to wybaczone ;)
OdpowiedzUsuńLekturę "Domu na klifie" mam już za sobą. Nie mam dobrego zdania na temat tej książki jak i autorki.
Po przeczytaniu "Zapisków stanu poważnego" sądziłam, że ta książka się po prostu Szwai (Szwaji?) nie udała. Jednakże po "Domu na klifie" utwierdziłam się w przekonaniu, że Szwaja jest po prostu złą pisarką.
Ta ksiazka akurat nie przypadla mi do gustu, a moze nie czytalam we wlasciwym czasie- czasem to wazne kiedy po ksiazke sie siega. Ciesze sie ze odkrylam twoj blog. Zapraszam na moje czytelnicze podroze
OdpowiedzUsuńhttp://polsko-finskie-zycie.bloog.pl/
pozdr.
Lotta