środa, 17 marca 2010

Ono-Dorota Terakowska

ONO Doroty Terakowskiej czytałam już dosyć dawno, ale na skutek przeglądania pewnego książkowego bloga, którego autorka zamierza sięgnąć po Poczwarkę, przypomniałam sobie o tym tytule. Oczywiście nie pamiętam wszystkich szczegółów i wydarzeń opisanych w książce, to jednak przypominam sobie, że swojego czasu zrobiła na mnie duże wrażenie, większe nawet niż bardziej znana Poczwarka.
Tytułowe Ono odnosi się do początkowo niechcianego dziecka, które dwudziestoletnia Ewa, na skutek gwałtu, nosi pod swym sercem. Wiedziona rozpaczą, przerażeniem i presją małomiasteczkowego środowiska, postanawia dokonać aborcji. Jest już właściwie zdecydowana na zabieg, kiedy odkrywa, że Ono słyszy i co więcej, w specyficzny dla siebie sposób, odpowiada. Ewa zaczyna do niego mówić, opowiada o sobie, o tym, jak zaszła w ciążę, snuje marzenia, słowem dokonuje rozliczenia własnego życia. Nawet nie spostrzega jak dziecko staje się integralną częścią niej samej. Ewa dorastała w rodzinie nie do końca funkcjonalnej, która uległa dużej atomizacji, a każdy jej członek żyje jakby w swoim świcie - ojciec zamknięty w swoim pokoju słucha muzyki, matka niemal cały czas ogląda seriale i marzy o lepszym życiu pełnym splendoru i prestiżu, a młodsza siostra biega nie wiadomo gdzie. Nie trudno się domyślić jaki wpływ wywiera na Ewę rodzina i jej życiowe wybory. Jak już pisałam nie pamiętam detalów tej książki, ale jedna scena utkwiła w mojej pamięci i skłoniła do naprawdę gorzkiej refleksji. Otóż młodsza siostra Ewy przychodzi do domu i z wypiekami na twarzy oznajmia rodzicom, że wyjeżdża z klasą na wycieczkę do Krakowa. Na co ucieszony Ojciec - wrażliwy i inteligentny człowiek zaczyna snuć opowieść o pięknych krakowskich zabytkach, o Kościele Mariackim, Wawelu, starym Kazimierzu, podkreślając jednocześnie, że warto to wszystko zobaczyć. Niestety, zostaje sprowadzony na ziemię stwierdzeniem, że owa klasa wcale nie jedzie zwiedzać Krakowa tylko do mutlipleksu na Harrego Pottera, bo kogóż obchodzą jakieś starocie. Podekscytowanej małej towarzyszy matka, która jest zdania, że jej córka nie może być gorsza i też pojedzie, chociażby dlatego, aby móc pochwalić się koleżankom, że była w centrum handlowo-rozrywkowym. Kiedy to przeczytałam byłam zszokowana, nie tyle zachowaniem dziewczynki, co postawą matki, dla której kolorowy świat hipermarketu jest symbolem władzy, prestiżu i luksusu. Naprawdę polecam tę książkę, traktującą o naprawdę przykrych sprawach z lekką dozą humoru, ale jednocześnie ukazującą brutalność życia, na którą nie zawsze mamy wpływ. Poza tym zakończenie jest naprawdę ZASKAKUJĄCE :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz